20090928

Co można dla nich zrobić?

Takie życie toczy się na podwórkach Bydgoskiego Przedmieścia.




Dzieci socjalizują się w otoczeniu gangsterów, bezrobotnych i alkoholików. Czy mają szansę na lepsze życie? Czy można im pomóc? Jak wyrwać młodego człowieka z jego środowiska? Jedyną szansą jest nauka, doświadczanie innej kultury, kontakt z innymi wzorcami zachowań. Przyciąganie tych ludzi, wyciąganie ręki, jednoczesne zdecydowanie i konsekwencja w działaniu są jedyną drogą. Wydobycie z nich tego co najlepsze by uwierzyli w siebie i zaczęli sami zmieniać swoje otoczenie. Jednak dziś nikt się nimi nie interesuje, są zamknięci w swoim getcie. Otoczenie murem milczenia, odrzucenia przez normalne społeczeństwo, skazani nie za własne winy, na życie w takich warunkach, podążają drogą swoich starszych nauczycieli z podwórka.










20090922

Jak pomagać Bydgoskiemu Przedmieściu?

Problem ochrony Bydgoskiego Przedmieścia.
Najlepszym rozwiązaniem jest wspieranie właścicieli, połączone z możliwie prostym prawem własności i jej ochrony. Społeczeństwo mogłoby wspierać a nawet stymulować, finansowo lub w inny sposób, działania właścicieli o ile pozostają w zgodzie z oczekiwaniami wspierającego.
Jeśli pan X ma ochotę zburzyć cenną architektonicznie kamienicę i postawić na jej miejscu blok z wielkiej płyty to społeczeństwo powinno pogrozić palcem, powiedzieć nie podoba nam się to co pan robi. Właściciel jednak powinien mieć pełne prawo do dysponowania majątkiem. Miasto lub ktokolwiek inny, jako przedstawiciel społeczeństwa, może powiedzieć panu X jeśli zdecyduje się pan zachować kamienicę to my damy panu pieniądze na remont. Wszystko sprowadza się do wspierania właściwych zmian.
Dziś trudno jest pogodzić interesy właścicieli, inwestorów z oczekiwaniami społecznymi i ochroną tego wartościowe w architekturze. Nakładanie na właścicieli kolejnych ograniczeń, zniechęca do posiadania czegokolwiek.
Ochrona prawna Bydgoskiego nie zatrzyma postępującej degradacji, niedoinwestowania, grodzenia posesji itp. Takie problemy można rozwiązać wspierając wspólnoty lub pojedynczych właścicieli. Jeśli ktoś planuje ogrodzić kolejny budynek na Bydgoskim, miasto może mu powiedzieć, że zwiększy liczbę patroli Straży Miejskiej, obejmie obiekt monitoringiem miejskim itp, o ile ten ktoś zrezygnuje z ogrodzenia. Również inne sytuacje można rozwiązać za pomocą programu wspierającego. Jeśli ktoś planuje remont elewacji, miasto może zaproponować, że dołoży do remontu o ile właściciel pomaluje kamienice w określonym kolorze. Właściciel może się zgodzić lub nie, jednak kto odrzuci pomoc finansową?

20090918

Czy chronić Bydgoskie ?

Czy chronić Bydgoskie Przedmieście?

U podstaw decyzji konserwatora zabytków leży troska o to co cenne. Decyzja obejmująca ochroną zabudowę Bydgoskiego Przedmieścia w Toruniu, jest krokiem w stronę uporządkowania tej pięknej ale zaniedbanej dzielnicy. Przez ponad 50 lat PRL, secesyjne założenie urbanistyczne doprowadzono do ruiny. Lokując w ekskluzywnej dzielnicy osoby, które nigdy nie mogły by sobie pozwolić na mieszkanie w centrum Torunia. Świadomie, zgodnie z założeniami komunizmu, klasę robotniczą i generalnie proletariat przeniesiono do 100 metrowych mieszkań. Wyrwani ze swoich środowisk, pozbawieni kultury mieszczańskiej, nowi mieszczanie zalali Bydgoskie. Często zalali dosłownie, sikając gdzie popadnie. Ta kultura, funkcjonuje do dziś, co czuć na klatkach schodowych Bydgoskiego Przedmieścia. Luksusowe mieszkania, zapełniły rodziny wielodzietne, beneficjenci programów pomocowych, więźniowie. Wśród nich profesorowie, nauczyciele i inni spokojni ludzie. Nieliczni miłośnicy architektury, ceniący bliskość centrum, lub przedwojenni mieszkańcy okolicy, przemykali i przemykają do dziś pomiędzy elementem. Historia tej dzielnicy jest dramatyczna, z eleganckiego przedmieścia stała się niemal slamsem, miejscem pobić i kradzieży. Proszę się przejść wieczorem ul. Mickiewicza. Co kilkanaście metrów na schodach siedzą prawdziwi właściciele tej dzielnicy, dzieci o wiele mówiących spojrzeniach, pełne nienawiści. Słownictwo tych osób jest dość ubogie i zawiera kilka najbardziej przydatnych wyrazów. Przydatnych w tej dzielnicy. Gdzie są rodzice? Część w Anglii, inni w więzieniu, jeszcze inni mają jeszcze prąd w domu więc oglądają telewizję. Próbowałem zrozumieć tę społeczność przez dwa lata, mieszkając w sercu tej dzielnicy. Dziś serca są dwa, to Żabki, przy których toczy się życie towarzyskie i kupuje chleb powszedni czyli piwo. Dzielnica nie jest bezpieczna. W naszej kamienicy, większość mieszkańców to spokojni ludzie. Jest jednak wiele osób, które kształtują negatywny obraz tej okolicy. Moja codzienność to trzaskanie drzwi, codzienne interwencje policji i straży miejskiej na podwórku. Obsikana i ciemna śmierdząca klatka schodowa. Podrapane ściany, oplute, zawsze brudne schody. Kiedyś wracając ze znajomym ze Szwajcarii z wernisażu w CSW, zobaczyliśmy jak pod drzwiami do naszej kamienicy załatwia się młody mężczyzna. Na schodach regularnie siedzą dzieci, są wypuszczane na podwórko na cały dzień i robią co chcą tam gdzie chcą. Nasze dzieci nie bawiły się na podwórku. Nie chcieliśmy by słuchali rozmów nastolatków o tym ile wypiły, z kim i gdzie. Dzieci na Bydgoskim spędzają większość czasu na ulicy. To ona jest ich matką i ojcem, kształtuje ich osobowość i system wartości. Szkoła jest zła bo nauczyciele się czepiają, dzielnicowy może mi naskoczyć, policja jest w ogóle... itp. Starałem się z nimi rozmawiać. Nie mogłem ich zmienić, normalny człowiek, kiedy zwraca się mu uwagę, że zachowuje się nie właściwie, zmienia swoje zachowanie. Ja mówiłem: nie stójcie na klatce, nie niszczcie jej bo też tu mieszkacie. To wasz dom. Niestety system wartości tych osób nie uznaje autorytetu dorosłych i własności. Wychowywani przez ulicę, sami stając się rodzicami, przenoszą wzorce z domu na własną rodzinę. Jak więc mogą się zmienić? Jak można cokolwiek zmienić na Bydgoskim Przedmieściu? Choćby to, by ludzie przestali sikać na klatce schodowej. Jedynym rozwiązanie jest uznanie praw właścicieli do decydowania o własności. Właściciel budynku ma z jednej strony obowiązki, które powinny być egzekwowane przez państwo, z drugiej ma jednak niewątpliwe prawa i w tych prawach powinien być wspierany przez państwo. Jest to jedyna droga do zmiany. Przecież nawet budynki komunalne na Bydgoskim Przedmieściu maja swojego właściciela i zarządcę. Jest nim miasto Toruń. Ja można rozmawiać o rewitalizacji czy jakiejkolwiek ochronie tego miejsca jeśli największy właściciel nie dba o to miejsce !? Dlaczego przeciwko tym, którzy niszczą ławki, sikają przed kamerą monitoringu, wydrapują napisy na, pomalowanej za podatnika pieniądze, klatce schodowej, nie są wszczynane sprawy w sądach? Dlaczego choćby Straż Miejska nie wystawia mandatów za zaśmiecanie podwórek, sofami, fotelami, lodówkami, i całym innym złomem zbędnym w domu? Dlatego, że miasto nie dba o swój majątek. Różne instytucje miejskie maja różne pomysły co Bydgoskiego. Konserwator chce je chronić, narzucając właścicielom kamienic nowe obowiązki. Prezydent się sprzeciwia. Jednym słowem czas płynie a budynki się rozpadają. Czy decyzja o objęciu zabudowy ochroną zatrzyma czas i rozkład? Co zrobić na przykład z budynkiem byłej komendy Policji przy ul. Bydgoskiej? Czy kolejny akt prawny, może zmusić właściciela (Ministerstwo Obrony Narodowej) by zechciał dbać o popadający w ruinę zabytek? Można oczywiście nałożyć karę na właściciela, nakazać coś itp. Jednak decydują pieniądze, jeśli grunt jest wart więcej niż stojący na nim budynek nic i nikt nie zatrzyma rozpadu. Więc może dać właścicielowi pieniądze i wolną rękę w modernizacji. Może dzięki temu okolica szybko zyska nowych, innych mieszkańców, najemców. Może ta część Torunia ma szansę no nowe życie? Ochrona żywych zabytków jest błędem. Czymś innym jest Wawel a czymś innym budynek mieszkalny. Te kamienice nie powstały jako coś monumentalnego, świętego dla narodu lub religii. To były bloki mieszkalne, dokładnie takie jak buduje się dzisiaj tylko w ówczesnym stylu. Architektura dla człowieka powinna być użyteczna i wygodna, tymczasem te kamienice nie są tanie i ergonomiczne w użytkowaniu. Kto chce mieszkać w 100 metrowym mieszkaniu ogrzewanym gazem? Miesięczny rachunek to ok 1000 zł. Pewnych zmian nie da się uniknąć. W żywej architekturze nakładają się na siebie warstwy technologiczne. Kiedyś stosowano inne materiały i metody w budownictwie, dziś stosuje inne. Przez 100 lat istnienia Bydgoskiego Przedmieścia nałożyły się na siebie różne warstwy. Inne są chodniki, na ul. Mickiewicza jest asfalt, inne są farby i kolory elewacji. Inne są tynki, inne są w końcu wnętrza. Która warstwę chcemy chronić? Czy ta najstarsza jest najcenniejsza? A może późniejsza jest bardziej wartościowa? Czy ochronie podlega hałaśliwy bruk pod kamienicą, w której kładłem niemowlę spać? Kiedyś nie znano asfaltu. Czy ochronie podlega zabytkowa brama wjazdowa, która przeszkadza, uniemożliwia wjazd śmieciarki. Czy mamy zrezygnować ze współczesnych rozwiązań i utworzyć muzeum, w którym będą żyli ludzie !? Chcemy chronić ten obszar jako wyjątkowy. Pamiętajmy jednak, że tu mieszkają ludzie! Ta dzielnica nie jest tylko dla turystów! To żyjąca architektura. I tego życia nie można zatrzymać, ukształtować normami. Jeśli są ludzie, którzy chcą mieć różową elewację, to odpowiada ich poczuciu piękna, czy mamy prawo powiedzieć nie? W imię czego? To również będzie warstwa estetyczna, którą za kilka lat przykryje inna. Jeśli właściciel kamienicy chce mieć plastikowe okna, zlikwidować zrujnowane balkony, albo wybić wejście na parterze by wynająć mieszkanie na sklep, to mamy powiedzieć nie? To co ma zrobić taki właściciel ze swoją własnością? Czekać aż spłonie i wtedy sprzedać grunt. Tak się dzieje wszędzie tam gdzie koszt remontu zabytku jest zbyt wysoki w porównaniu do zysku. Czy będą pożary na Bydgoskim? Ulica Mickiewicza jest modernizowana, lada moment po ciężkich uzgodnieniach z konserwatorem rozpisany będzie przetarg na kolejny odcinek. Ta modernizacja oddaje najlepiej istotę problemu. Oto dawniej leżał tu bruk, leżał nie dlatego, że był piękny, ale dlatego, że tak wtedy wszystko budowano. Dziś stosuje się asfalt. Czy wrócić do bruku? Kto umie dziś układać to tak jak kiedyś? Przecież to byłaby atrapa, zafałszowany zabytek. Czy ulica powinna wyglądać dokładnie tak jak kiedyś? Ale kiedy właściwie? Później jeździły tędy tramwaje, może powinny wrócić na Mickiewicza? Prace nad modernizacją bardzo się opóźniły, również przez uzgodnienia konserwatorskie, tak byłoby z każdym remontem kamienicy. Nawet kolor okien, kształt, materiał musiałby być zgodny z prawem. To podnosi koszt, wymaga więcej czasu. Czasu, którego ta dzielnica już nie ma. Nie jestem przeciwko ochronie zabytków. To ważne byśmy chronili dziedzictwo narodowe, ważne obiekty architektoniczne, religijne itp. Jestem nawet za wyburzeniem niektórych budynków powstałych w ostatnich dwudziestu latach na toruńskiej starówce. Sądzę, że należałoby odtworzyć w ich miejsce to co średniowieczne. Starówka jest dobrem narodowym, a na pewno miejskim. Jednak Bydgoskie jest tylko dzielnicą mieszkaniową, takich dzielnic jest pełno w Polsce i za granicą. W kraju są przeważnie zrujnowane, pełne patologii. Za granicą to piękne miejsca, pełne życia, choć czasami mocno zmienione np. przez dodanie stalowych belek pionowych podtrzymujących balkony. Myślę, że droga dla Bydgoskiego to jednak danie wolnej ręki właścicielom. Przy wsparciu miasta, państwa, najemcy, właściciele, organizacje społeczne, same zrobią tu porządek. My, wspólnie z sąsiadami, zasialiśmy na podwórku trawę, pomalowaliśmy śmietnik. Jest wiele osób, które chcą dbać o to miejsce i jedyne czego potrzebują to wsparcia ze strony miasta, a nie ograniczania. Żadne prawo nie zmieni nastolatka sikającego na klatce schodowej, dewastującego piwnice, wyrywającego młode drzewka i kwiaty. Prawo tego nie zmieni ale dobry zarządca a przede wszystkim właściciel może.